Nohavica po polsku
GAZETA WYBORCZA
- 5.4.2009
Czeski bard Jaromir Nohavica doczekał się płyty ze
swoimi piosenkami w interpretacji polskich wykonawców,
m.in. Zamachowskiego, Daukszewicza i Soyki. 11 maja
zaśpiewają je na specjalnym koncercie w warszawskiej
Romie.
Nohavica jest pierwszym po Karelu Gotcie czeskim
wykonawcą, który dorobił się albumu z zagranicznymi
wersjami swoich piosenek. To efekt trwającej od ponad
dziesięciu lat fascynacji jego twórczością w Polsce.
Bard rodem z czeskiego Cieszyna podbił polską
publiczność pod koniec lat 90. swoimi poetyckimi,
melodyjnymi piosenkami, śpiewanymi ciepłym, lekko
zachrypniętym głosem. Na jego koncertach są zawsze tłumy,
a każda nowa płyta jest wydarzeniem.
Fenomen popularności Nohavicy w Polsce przypomina
przypadek Leonarda Cohena, który zawładnął sceną
piosenki autorskiej na przełomie lat 70. i 80. Podobnie
jak Cohen Nohavica nie ma w repertuarze pieśni protestu.
Bohaterami jego utworów są prości ludzie z Cieszyna,
Ostrawy, Dolnej Ligoty. Opiewa ich sukcesy i klęski.
Oprócz piosenek inspirowanych folklorem Śląska
Cieszyńskiego i Ostrawy śpiewa wyrafinowane poetyckie
ballady o egzystencjalnej tematyce. Równie dobrze czuje
się zarówno w jazzowych klimatach, jak i w bluesie czy
ostrzejszych rockowych brzmieniach. Dlatego jego
piosenki docierają do słuchaczy z różnych pokoleń.
Popularności Nohavicy w Polsce i Czechach nie podważyła
ujawniona w 2006 r. przez czeską prasę sprawa kontaktów
artysty ze służbą bezpieczeństwa, do których doszło pod
koniec lat 80. Nohavica po powrocie z podróży do Wiednia
miał opowiadać oficerom StB o nastrojach w środowisku
emigracyjnych twórców, m.in. o Karelu Krylu, czeskim
pieśniarzu i swoim przyjacielu. Czeska opinia publiczna
wybaczyła artyście błąd, Nohavica niedługo po ujawnieniu
współpracy wystąpił z serią koncertów w największych
teatrach Pragi, przy pełnych widowniach.
Reakcją na te wydarzenia była piosenka "Já si to
pamatuju" (Pamiętam) z najnowszej płyty "Ikarus" z 2008
r. Nohavica śpiewa w niej o strachu z czasów komunizmu,
który powraca dzisiaj: "W gazecie odnalazłem własną
podobiznę / zrodzony w komunizmie umrę w komunizmie / Na
czatach kaci z maczetami już czyhają oczekując czystki /
te same pyski, te same spiski / Coś niecoś o tym wiem /
zasrane StB / ja przecież wciąż pamiętam / tę grozę też
pamiętam / te noce też pamiętam / te ranki też pamiętam
/ zakazy też pamiętam / spis nazwisk też pamiętam / tych
ludzi też pamiętam / i siebie też pamiętam / i tchórzy
też pamiętam / odważnych też pamiętam / milczących też
pamiętam".
Chociaż pierwsze tłumaczenia piosenek Nohavicy na polski
powstały jeszcze w latach 90., jego utworów słuchano w
Polsce głównie w oryginalnym wykonaniu. Nohavica
nagrywał pojedyncze utwory po polsku. Dopiero dwupłytowy
album "Świat wg Nohavicy" przynosi przegląd jego
twórczości w polskich wersjach. - Wiele osób mówiło mi,
że ta płyta nie ma sensu, przecież możemy słuchać
Jaromira w oryginale - opowiada autor projektu Tolek
Muracki, tłumacz, pieśniarz i promotor twórczości
Nohavicy w Polsce. - Odpowiadałem, że przecież
tłumaczymy piosenki Brassensa, Dylana czy Cohena,
chociaż śpiewają w językach bardziej znanych w Polsce
niż czeski. Dlaczego nie śpiewać po polsku Nohavicy? -
pyta Muracki.
Wybór utworów producent konsultował z polskimi fanami
pieśniarza. Z ponad 40 propozycji wybrał trzydzieści
jeden piosenek, w tym najbardziej znane: "Cieszyńska", "Dokąd
się śpiewa", "Margita", "Pochód zdechlaków", "Futbol" i
"Kometa". - Sugerowałem się tym, co lubię, z czym jestem
związany. Chodziło także o to, aby repertuar pasował do
wykonawcy - mówi Muracki.
Praca nad albumem trwała dwa lata. Kiedy w ubiegłym roku
Nohavica usłyszał po raz pierwszy materiał, był
zaskoczony rozmachem projektu. W nagraniach wzięło
udział blisko trzydziestu wykonawców i muzyków, w tym
Edyta Geppert, Andrzej Sikorowski, Mirosław Czyżykiewicz,
Andrzej Ozga, Wolna Grupa Bukowina, Artur Andrus,
Tadeusz Woźniak. Murackiemu udało się namówić także
wykonawców spoza kręgu poezji śpiewanej: aktor Zbigniew
Zamachowski zaśpiewał "Starszego pana" i "Na stacji
Jerzego z Podebrad", a jazzman Stanisław Soyka dał
własną interpretację jednej ze sztandarowych ballad
Nohavicy - "Darmodzieja".
- Ideą tej płyty jest nie tylko przybliżenie poetyckich
tekstów polskiej publiczności, ale też nowe odczytania
utworów Jarka - mówi Muracki.
Rzeczywiście, od strony interpretacyjnej płyta jest
wydarzeniem. Ballada "Sarajewo" z albumu "Dziwne
stulecie" w wykonaniu Geppert stała się dramatycznym
wyznaniem miłości w cieniu tragedii XX w. "Myszkę Miki",
gorzki song o umierającym związku (znany z filmu Petra
Zelenki "Rok diabła") Czyżykiewicz zaśpiewał na
ostatnich oddechu, z przyśpieszonym biciem serca w tle.
Świetnie brzmi piosenka "Mam ledwie bliznę" w wykonaniu
dawno niesłyszanego Tadeusza Woźniaka. Aranżacje
obejmują całą rozpiętość muzyczną Nohavicy, od
nastrojowych brzmień gitary i fletu w balladach, przez
jazzowy feeling fortepianu Soyki, po rockowe akcenty w "Myszce
Miki" i bluesa w "Plebs blues".
Niektórzy wykonawcy tak oswoili oryginalne piosenki
Nohavicy, że brzmią jak ich własne. Tak jest z "Przyjacielem"
w wykonaniu Sikorowskiego, sentymentalnym wspomnieniem
młodości, które mogłoby się znaleźć w repertuarze Grupy
Pod Budą. Niespodzianką jest piosenka "Panie Prezydencie",
do której Krzysztof Daukszewicz napisał własne słowa.
W oryginale jest to list bezrobotnego do Vaclava Havla,
w którym autor skarży się, że dzieci go zapomniały, nie
starcza mu do pierwszego, wszędzie panoszą się
nowobogaccy, a uczciwym ludziom trudno żyć. "Panie
prezydencie" - pisze bohater - "pan mnie zrozumie, pan
mnie uratuje, ja chcę tylko trochę szczęścia, przecież
po to dzwoniliśmy kluczami na Vaclavskim Namesti".
Daukszewicz napisał i zaśpiewał swój własny list do
Lecha Kaczyńskiego: "Panie Prezydencie / Niech Pan mnie
raz wysłucha / Niech Pan nas weźmie serio / I nie dąsa
ciągle / Daj się Pan udobruchać / I nie będzie końca
świata / Gdy podasz rękę z takim słowem / Jak zwracasz
się do brata".
Sam Nohavica zaśpiewał po polsku jedną z najbardziej
znanych swoich pieśni: "Kiedy kitę odwalę", przygrywając
sobie na heligonce (małej harmonii). To pełen czarnego
humoru walczyk o górniku, który cieszy się, że nie musi
już iść do roboty, bo umarł. Zastanawia się tylko, co
wziąć ze sobą do nieba: Żywca czy Red Bulla.
Czeski portal E15 napisał o albumie "Świat wg Nohavicy":
"Wartość tej płyty nie polega tylko na tym, że ktoś z
zewnątrz oddaje hołd czeskiemu artyście. Polskim
wykonawcom udało się wydobyć nowe znaczenia z
klasycznych piosenek i ukazać nowe oblicze talentu
Nohavicy. Doskonały pomysł, czapki z głów!
Roman
Pawłowski
Źródło:
Gazeta Wyborcza |