ČESKÝ FOUSEK  (2006)

Najdete na těchto albech:

Kočárem z Vídně
přivezli mě
jednou v zimě
na vltavském břehu
do kupek sněhu
vyhodili mě
Byl jsem hladový
a vyzáblý jak lunt
český fousek
der tschechische Hund
Haf haf

Všichni kdo míjeli mě
odvraceli oči
jediný kdo se slitoval
byl panský kočí
Z kozlíku zvolal
Hele mladej
když máš ještě trochu sil
Naskoč si
A tak jsem naskočil
Haf haf

Ve stáji u koní je teplo
i když venku praští mráz
za misku vody za pár kostí
pane hrabě hlídám vás
Diví vlci
chodí lesem
za zvěří
a já sám
jediný u dveří
Haf haf

Bez jména bez obojku
a bez rodokmenu
daleko k národu
a ještě dále k jménu
Chápu že gróf
mi neodpoví
na pozdrav
snažím se
ze všech sil
haf haf

A léta jdou
a já se snažím býti vděčen
za podrbání
od pána a jeho slečen
Už i ten kočí
padnul kdesi
v zákopech
u Verdunu
a já sám vyju tu
na Lunu
Haf haf

Když zlátne listopad
a z lesa slyším střílet
a z nebe do jezera
padaj kachny bílé
U svého psího srdce
cítím divný chlad
že bych rád
že bych rád
taky rád
Haf haf

Za rok či za dva
až to přijde já to vím
na hrob mi dejte
malý český vltavín
Ležet bez náhrobku
by člověk neunes
natož pes
natož pes
natož pes
Ná ná na-na na-na

CZESKI PIES
Tłumaczenie: Antoni Muracki

Z Wiednia na wozie mnie przywieźli pewnej zimy
Na brzeg Wełtawy w zaspę śniegu wyrzucili
Do szpiku kości przemarznięty – czułem głód
Czeski wyżeł – der tchechische Hund.
Haf, haf.

I każdy, kto mnie ujrzał wnet odwracał głowę,
jedynie pański stangret w końcu się zlitował.
Z kozła zawołał: „Hejże, młody, jeśli masz choć trochę sił
spróbuj wskoczyć”, więc wskoczyłem , będę żył.
Haf, haf.

W stajni od koni biło ciepło, choć na dworze skrzypiał śnieg,
„za parę kości, miskę wody będę pana, hrabio, strzegł”.
Bracia wilki węszą w lesie tropy łań,
ja waruję u drzwi, całkiem sam.
Haf, haf.

Bez rodowodu, bez imienia i obroży,
do swoich mi daleko, z panem nie po drodze
Na pozdrowienie nie odpowie, bo to graf,
choćbym wył z całych sił – haf, haf.

Mijają lata, staram uczyć się wdzięczności,
gdy pan pogłaszcze, gdy pochwalą mnie jejmości.
Już i woźnica pod Verdun zaginął gdzieś,
a ja wyję do księżyca, bom pies.
Haf, haf.

Gdy pod listopad znów usłyszę z lasu strzały
i będą spadać do jeziora kaczki białe,
ja w głębi psiego serca znów poczuję zew,
gdzieś bym biegł, gdzieś bym biegł, tak biegł…
Haf, haf.

Za rok lub dwa, a wiem, wypadnie w końcu na mnie,
Na grobie mi połóżcie mały czeski kamień.
Już człowiek brak nagrobka mógłby ciężko znieść,
a cóż pies, a cóż dopiero pies…

 

CZESKI FOUSEK
Tłumaczenie: Leszek Berger

Powozem z Wiednia ktoś mnie przywiózł i na brzegu
Wełtawy mnie wyrzucił prosto w zaspę śniegu.
Głodny, zmarznięty – parę gnatów, kłaków funt –
czeski fousek – der tschechische Hund – Hau Hau

Ci, co mnie tam mijali, odwracali głowę,
i tylko stangret jaśniepana się zlitował.
Z kozła mi krzyknął – ty tam młody, jak masz siłę, skacz na wóz!
Więc skoczyłem -za mną został mróz – Hau Hau

W stajni u koni jest cieplutko, choćby na dworze ziąb i śnieg,
za miskę wody i garść kości będę cię, panie hrabio, strzegł
Tropem zwierza przez las idzie brat mój wilk –
a ja tu w samotności – obok drzwi – Hau Hau

Bez imienia, rodowodu i obroży
od ludu z dala, jeszcze dalej od wielmożów
i wiem już, że pan hrabia nie odpowie mi,
choć witając go się staram z wszystkich sił – Hau Hau

A lata lecą, ja wdzięczności odruch ćwiczę
gdy pan lub któraś z panien rzuci mi patyczek
Już i ten stangret zginął gdzieś tam, w okopach pod Verdun
ja do księżyca wyć sam mogę, jeśli chcę… – Hau Hau

A w listopadzie, gdy usłyszę w lesie strzały,
i spadną z nieba do jeziora kaczki białe,
to ja chłód jakiś czuję w swoim sercu psim –
też chciałbym, też chciałbym, ja też bym… – Hau Hau

Za rok czy dwa, gdy już i ja odwalę kitę,
mój grób przykryjcie małym czeskim wełtawitem
Toż człowiekowi bez nagrobka ciężko jest,
a cóż pies, a cóż pies, a cóż pies.

Z koncertu v aule Filosofické fakulty UK Praha 20.1.2006 – natáčení písně pro album Pražská pálená. Jedno z prvních uvedení písně.

Kamera: Tomáš Linhart
© Jaromír Nohavica, 2012