DARMODĚJ  (1983)

Najdete na těchto albech:

     

Šel včera městem muž
a šel po hlavní třídě
šel včera městem muž
a já ho z okna viděl
na flétnu chorál hrál
znělo to jako zvon
a byl v tom všechen žal
ten krásný dlouhý tón
a já jsem náhle věděl
ano to je on
to je on

Vyběh jsem do ulic
jen v noční košili
v odpadcích z popelnic
krysy se honily
a v teplých postelích
lásky i nelásky
tiše se vrtěly
rodinné obrázky
a já chtěl odpověď
na svoje otázky
otázky

Na ná-na na ná-na na

Dohnal jsem toho muže
a chytl za kabát
měl kabát z hadí kůže
šel z něho divný chlad
a on se otočil
a oči plné vran
a jizvy u očí
celý byl pobodán
a já jsem náhle věděl
kdo je onen pán
onen pán

Celý se strachem chvěl
když jsem tak k němu došel
a v ústech flétnu měl
od Hieronyma Bosche
stál měsíc nad domy
jak čírka ve vodě
jak moje svědomí
když zvrací v záchodě
a já jsem náhle věděl
ano to je Darmoděj
můj Darmoděj

Můj Darmoděj
vagabund osudů a lásek
jenž prochází všemi sny
ale dnům vyhýbá se
můj Darmoděj krásné zlo
jed má pod jazykem
když prodává po domech
jehly se slovníkem

Šel včera městem muž
podomní obchodník
šel ale nejde už
krev skápla na chodník
já jeho flétnu vzal
a zněla jako zvon
a byl v tom všechen žal
ten krásný dlouhý tón
a já jsem náhle věděl
ano – já jsem on
já jsem on

Váš Darmoděj
vagabund osudů a lásek
jenž prochází všemi sny
ale dnům vyhýbá se
váš Darmoděj krásné zlo
jed mám pod jazykem
když prodávám po domech
jehly se slovníkem

Na ná-na na ná-na na
váš Darmoděj vagabund
osudů a lásek
jenž prochází všemi sny
ale dnům vyhýbá se

DARMODZIEJ
tl. Renata Putzlacher

Szedł wczoraj tędy gość
wydłużał dumnie krok
z okna widziałem go
więc wytężyłem wzrok
na flecie chorał grał
melodię niczym dzwon
i był w niej cały żal
cudowny długi ton
a ja widziałem nagle
że to on

Pobiegłem za nim wnet
w koszuli niczym duch
a pośród śmieci stert
brzęczały stada much
i boży świat już spał
pierzyna koi znój
idylla sennych ciał
gdy miłość stoczy bój
mnie tylko ciągle dręczył
pytań rój

Ja za nim biegłem w ślad
on miał nerwowy chód
ze skóry węża płaszcz
i bił od niego chłód
i spojrzał na mnie zły
ten bardzo dziwny pan
na twarzy ślady blizn
i ciało pełne ran
a ja wiedziałem nagle
skąd go znam

I brak mu było tchu
więc drżał ten dziwny gość
ten flet pożyczył mu
sam mistrz Hieronim Bosch
księżyc przyświecał nam
utonął w nocy dzień
ja domokrążcy cień
lecz już wiedziałem że to
Darmodziej
mój Darmodziej

Mój Darmodziej
losu pan z duszą wędrownika
on hula w snach naszych snach
światła dnia unika
mój Darmodziej
piękne zło jad ma pod językiem
gdy sprzedaje wszystkim nam
igły ze słownikiem

Szedł wczoraj tędy gość
słyszałem fletu zew
lecz go dosięgła złość
i w ziemię wsiąkła krew
podniosłem jego flet
i zabrzmiał niczym dzwon
i był w nim żal i gniew
cudowny długi ton
i pomyślałem nagle że
ja to on

Wasz Darmodziej
losu pan z duszą wędrownika
ja hulam w snach waszych snach
światła dnia unikam
wasz Darmodziej
piękne zło jad mam pod językiem
sprzedaję wam wszystkim wam
igły ze słownikiem

 

DARMODZIEJ
tl. Antoni Muracki

Słyszałem jego krok
Wzdłuż mojej kamienicy
Utkwiłem chciwy wzrok,
gdy kroczył po ulicy

Chorałem flet mu brzmiał
donośnie – niczym dzwon
I był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy zrozumiałem
nagle – że to on
że to on

Na boso zbiegłem w dół
wyszedłem mu naprzeciw
W podwórzu głodny szczur
buszował w stercie śmieci

Przy bokach ciepłych żon
gdzie chuć z miłością śpi
wtuleni w kołdry schron
rodzinny grali film
A ja tak chciałem znać
odpowiedź – dokąd iść
dokąd iść

Po bruku gnałem w dół,
żeby mu zabiec drogę
Miał płaszcz z wężowych skór
i wokół wiało chłodem

Obrócił ku mnie twarz
Swe oczy pełne wron
A blizny dawny blask
skrywały niby szron
I wtedy zrozumiałem nagle, kim był on
kim był on

Ze strachu ledwo szedł
i słaniał się jak kloszard
Do ust przykładał flet
od Hieronima Boscha

W niebie się księżyc tlił
jak lampa w ciemną noc
jak mój sumienia krzyk,
gdy rzyga schlane w sztok
I że to jest Darmodziej
czułem że to właśnie on
właśnie on

Mój Darmodziej, miłość gra, wierny naszym losom
Bard, który zna wszystkie sny i przemyka nocą
Mój Darmodziej, słodki grzech z jadem pod językiem,
Gdy sprzedać chce to co ma – igły ze słownikiem.

Przez miasto wczoraj szedł
ot – zwykły domokrążca,
A drogi jego kres
znaczyła krwawa wstążka

Flet jego wziąłem ja,
a brzmiał mi niczym dzwon
i był w nim cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy już wiedziałem,
że ja to on
ja to on

Wasz Darmodziej, miłość gram, wiernym waszym losom
Bard który zna wszystkie sny i przemyka nocą
Wasz Darmodziej, słodki grzech, z jadem pod językiem
Gdy sprzedać chcę to co mam – igły ze słownikiem.

 

DARMODZIEJ
Jarosław Gugała

Przez miasto wczoraj szedł
Wędrował głównym traktem
Przez miasto wczoraj szedł
Ja z okna go widziałem
Na flecie pieśni grał
A brzmiało to jak dzwon
I był w tym wieczny żal
Ten piękny długi ton
I nagle zrozumiałem
Że przecież to jest On
To jest On

Wybiegłem na ulicę
Już do snu rozebrany
Tam śmieci z popielnicy
W nich szczury się chowały
A w ciepłych łóżkach sen
Miłość, niemiłość i
Zwolniony obrót scen
Rodzinnych zwykłych dni
Odpowiedź chciałem mieć
Na pytań moich plik
Pytań plik

Na na na na…

Dognałem go chwyciłem
za dziwny jego płaszcz
cały z wężowej skóry
szedł z niego zimny wiatr
Gdy w twarz mu popatrzyłem
On wrony w oczach miał
A wokół oczu bliznę
Na ciele pełno ran
I nagle zrozumiałem
Kim jest ten dziwny pan
Dziwny pan

Gdy ujrzał wreszcie mnie
Miał przerażenie w oczach
A w ustach trzymał flet
Od Hieronima Boscha
Na wodzie kręgów rój
Księżyca w górze sierp
są jak sumienia wrzód
gdy rzygam do WC
I nagle zrozumiałem
To przecież Darmodziej
Darmodziej

Mój Darmodziej
Wagabunda i serc i losu
Znika za dnia – wraca tu
We śnie już po zmroku
Mój Darmodziej – piękne zło
Jad ma pod językiem
Nosi po domach nam wciąż
Igły ze słownikiem

Przez miasto wczoraj szedł
Ten dziwny domokrążca
Ale nie przyjdzie już
Wykrwawił się po drogach
Zabrałem jego flet
ten, który brzmiał jak dzwon
a był w nim wieczny żal
ten piękny długi ton
i nagle zrozumiałem
że przecież ja – to on
ja – to on

Wasz Darmodziej
Wagabunda i serc i losu
Znikam za dnia – Wracam tu
We śnie już po zmroku
Wasz Darmodziej – piękne zło
Jad mam pod językiem
Noszę po domach wam wciąż
Igły ze słownikiem.

Na nanana…
Wasz Darmodziej Wagabunda i serc i losu
Znika za dnia – wraca tu
We śnie już po zmroku

 

DARMODZIEJ
tl. Jerzy Marek

Jakiś nieznany gość
szedł wczoraj po ulicy
dobrze widziałem go
z okna swej kamienicy
na flecie chorał grał
brzmiało to niby dzwon
a był w tym jakiś żal
i piękny długi ton
nagle poznałem go
wiedziałem że to on
tak to on

Zbiegłem po schodach w dół
opatulony w koc
śmietników smród się snuł
pisk szczurów przeszył noc
a w ciepłych łóżkach gdzie
raz miłość a raz sen
cicho wierciły się
widma domowych scen
odpowiedź chciałem znać
na pytań sto o sens

Dopadłem go pod murem
ręka chwyciła spód
kurtki z wężowej skóry
szedł od niej dziwny chłód
odwrócił do mnie się
miał oczy pełne wron
głębokie blizny dwie
na twarzy z obu stron
nagle poznałem go
wiedziałem że to on
tak to on

Milcząc ze strachu drżał
niepokój krył się w oczach
w ręku piszczałkę miał
od Hieronima Boscha
nad domem księżyc pękł
jak ptaków nocnych śpiew
tak jak sumienia jęk
że znów stoczyłem się
teraz poznałem go
tak to jest Darmodziej
mój Darmodziej

Mój Darmodziej
mroczny pan losu i miłości
unika dni włóczy się
lubi we śnie gościć
mój Darmodziej
piękne zło, jad ma pod językiem
gdy sprzedać chce ludziom swe
szpilki i słowniki

Jakiś nieznany gość
chodził od drzwi do drzwi
dziś już nie widzę go
kapały krople krwi
zabrałem jego flet
znów zabrzmiał niby dzwon
a był w tym jakiś lęk
i piękny długi ton
zorientowałem się
że przecież ja to on
ja to on

Wasz Darmodziej
mroczny pan losu i miłości
unikam dni włóczę się
lubię we śnie gościć
wasz Darmodziej
piękne zło, jad mam pod językiem
gdy sprzedać chcę ludziom swe
szpilki i słowniki

THE WASTREL
Translation: Roman Kostovski

Last night a man was walking
He strolled a stream of broadways
Last night a man was walking
I saw him pass my doorway
And on a whistle he played a hymn
Like a chime in sacred domes
And the sorrow lied within
That everlasting tone
When I realized that it was him,
I should have known.
I should have known

In my bleak and brittle slumber
I ran out in the streets
In the garbage and the gutters
Audacious rats would feast
And the warm and cozy covers
Veiled motions over dreams
Where lovers and non-lovers
Shook portraits with family themes
And the answers to my question
Were never seen.
Never were seen.

I ran towards that stranger
I grabbed the coat he wore
And in that midnight danger
I sensed the chill he bore
And then he turned around
His eyes a cackling crow
And his scars, they marked a ground
For the wounds that they bestowed
When I realized that it was him
I should have known
I should have known

He was trembling from fear
When I walked along his side
And the whistle he held dear
Was once Hieronymus Bosch’s pride
The moon stood above the night
Like silver in the rain
Like my conscience holding tight
Before it hurls down the drain
When I realized, it was my Wastrel
I sensed his pain
I sensed his pain
My Wastrel he was, vagabond
Of destiny and passion
Who wanders through my dreams,
But my days he can not fashion
My Wastrel he was, evil bliss
Tongue of poisoned berries
Who sells from door to door,
Needles and dictionaries

Last night a man was walking
He walked from door to door
Last night a man was walking
Blood was spilt he walks no more
On his whistle I played a hymn
Like a chime in sacred domes
And the sorrow lied within
That everlasting tone
When I realized that I was him,
You should have known
You should have known

Your Wastrel I am, vagabond
Of destiny and passion
Who wanders through your dreams,
But your days he can not fashion
Your Wastrel I am, evil bliss
Tongue of poisoned berries
Who he sells from door to door
Needles and dictionaries

DARMODEJ
Tradotta da Atyka

Ieri camminava un uomo per la cittá
e camminava per la via principale.
Ieri caminava un uomo per la cittá
ed io lo vedevo dalla finestra:
suonava col flauto un corale,
lo suonava come fosse una campana
e tutto il lutto era lì,
dentro quel tono lungo e bello,
ed improvvisamente ho capito:
si, questo é lui,
é lui.

Sono uscito correndo nelle strade
con addosso solo la camicia da notte,
In mezzo alla spazzatura
si rincorrono i ratti
e nei letti caldi
di amore e di non amore
pianissimo si dimenano
le immagini di famiglie,
ed io volevo una risposta
alle mie domande,
alle mie domande.

Na na na na na na…

Ho raggiunto l’uomo
e l’ho preso per la giacca,
aveva una giacca di pelle di serpente,
usciva al freddo, strano da parte sua,
e si é girato,
occhi pieni di cornacchie,
e una cicatrice vicino agli occhi,
tutto accoltellato.
ed io improvvisamente ho capito
dov’è quel signore
quel signore.

Tremava di paura,
quando mi sono avvicinato a lui,
e nella bocca aveva il flauto
di Hieronymus Bosch
la luna stava sopra le case
come uccelli nell‘acqua
come la mia coscienza,
quando vomita nel bagno,
ed io sapevo di colpo:
questo é Darmodej,
il mio Darmodej.

Il mio Darmodej ,
vagabondo di destini e di amori,
che passa per tutti i sogni,
però lascia i giorni,
il mio Darmodej,
il male bello, il veleno sotto la lingua,
quando gira le case, col dizionario
vendendo aghi.

Ieri caminava un uomo per la cittá,
un venditore ambulante,
camminava, ma non cammina piú,
il sangue é caduto sul marciapiedi.
Io ho preso il suo flauto
ed é suonato come una campana
e tutto il lutto era lì,
dentro quel tono lungo e bello,
ed io sapevo di colpo:
si, io sono lui,
sono lui

Il vostro Darmodej,
vagabondo di destini e di amori,
che passa per tutti i sogni,
però lascia i giorni,
il vostro Darmodej,
il male bello, il veleno sotto la lingua,
quando giro le case, col dizionario
vendendo aghi.

DARMODEJ
Traducción: Elzbieta Bortklewicz Morawska, Jana Dušková

Ayer por la ciudad pasó,
caminó por la calle mayor.
Ayer por la ciudad pasó,
por la ventana le vi.

El tañido de su flauta
a campanas sonaba,
y hubo en él un llanto eterno,
un tono largo y bello.

De pronto me di cuenta
de que era Él.
Era Él.

Salí a la calle
a medio vestir,
en los contenedores de basura
las ratas se ajetreaban
y en las camas calientes
había amores y desamores,
los cuadros familiares
se movían silenciosamente.

Y yo quería la respuesta
a mis preguntas.
Mis preguntas.

Na na na na…
Alcancé a ese señor, le agarré por su abrigo
de piel de serpiente,
el aire frío me golpeó
y él se giró.
Sus ojos llenos de cuervos
y cicatrices en la cara,
heridas en el cuerpo,
y de pronto comprendí
quien era ese extraño señor,
ese señor.

Cuando por fin me acerqué a él
vi que temblaba de miedo,
en la boca tenía la flauta
de El Bosco.

Círculos en el agua,
la hoz de la luna arriba,
como mi conciencia
cuando vomita en el wáter.

Y de repente comprendí:
Era Él, Darmodej.
Mi Darmodej.
Mi Darmodej,
vagabundo del sino y del amor,
de día se esfuma
y vuelve en el sueño al caer la noche.

Mi Darmodej, el mal maravilloso,
lleva veneno bajo la lengua,
cuando vende a domicilio
agujas con diccionarios.

Ayer por la ciudad un hombre pasó:
el vendedor ambulante,
pero ya no volverá,
se desangró por el camino.
Me llevé su flauta
que a campanas sonaba
y hubo un lamento en ello,
un tono largo y bello,
y de pronto comprendí
que yo… era Él.
Yo era Él.

Vuestro Darmodej,
vagabundo del sino y del amor,
de día se esfuma
y vuelve en el sueño al caer la noche.

Vuestro Darmodej, el mal maravilloso,
llevo veneno bajo la lengua
cuando vendo a domicilio
agujas con diccionarios.

Na na na na…

Yo, vuestro Darmodej,
vagabundo del sino y del amor,
de día se esfuma
y vuelve en el sueño al caer la noche.

Jaromír Nohavica a Karel Plíhal v televizním pořadu Przechovalnia Lodz natočeného polskou televizí v roce 1992.

Zdroj: archiv Jaromíra Nohavici
© Jaromír Nohavica, 2013