TĚŠÍNSKÁ  (1994)

Najete na těchto albech:

   

Kdybych se narodil před sto lety
v tomhle městě
u Larischů na zahradě trhal bych květy
své nevěstě

Moje nevěsta by byla dcera ševcova
z domu Kamińskich odněkud ze Lvova
kochał bym ją i pieśćił
chyba lat dwieśćie

Bydleli bychom na Sachsenbergu
v domě u žida Kohna
nejhezčí ze všech těšínských šperků
byla by ona

Mluvila by polsky a trochu česky
pár slov německy a smála by se hezky
jednou za sto let zázrak se koná
zázrak se koná

Kdybych se narodil před sto lety
byl bych vazačem knih
u Prohazků dělal bych od pěti do pěti
a sedm zlatek za to bral bych

Měl bych krásnou ženu a tři děti
zdraví bych měl a bylo by mi kolem třiceti
celý dlouhý život před sebou
celé krásné dvacáté století

Kdybych se narodil před sto lety
v jinačí době
u Larischů na zahradě trhal bych květy
má lásko tobě

Tramvaj by jezdila přes řeku nahoru
slunce by zvedalo hraniční závoru
a z oken voněl by
sváteční oběd

Večer by zněla od Mojzese
melodie dávnověká
bylo by léto tisíc devět set deset
za domem by tekla řeka

Vidím to jako dnes šťastného sebe
ženu a děti a těšínské nebe
ještě že člověk nikdy neví
co ho čeká

CIESZYŃSKA
Przekład: Renata Putzlacher

Gdybym urodził się przed stu laty
w moim mieście
w ogrodach Larischa kradłbym kwiatów
całe wiechcie

Dla mej wybranej córki Kamińskiego
mistrza nad mistrze szewca lwowskiego
kochałbym ją i pieścił
chyba lat dwieście

Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu
u żyda Kohna
ja i cieszyński klejnot sehr gut
ma narzeczona

Po polsku czesku niemiecku nieskładnie
mówiłaby i śmiałaby się ładnie
raz na sto lat cud się zdarza
zázrak se koná

Gdybym urodził się przed stu laty
byłbym drukarzem
u Procházki w dzień i noc na raty
za marną gażę

Miałbym piękną żonę trójkę dzieci
patrzyłbym jak czas powoli leci
w powijakach dwudziesty wiek
długie życie pełne marzeń

Gdybym urodził się przed stu laty
w tamtej erze
tylko dla ciebie zrywałbym kwiaty
w to święcie wierzę

Tramwaj na moście codzienny raban
słońce by samo podnosiło szlaban
obiadu zapach i
pełne talerze

Wieczorem śpiewałbym z Mojżeszem
o dawnych wiekach
lato rok tysiąc dziewięćset dziesięć
za domem rzeka

Widzę wyraźnie siebie tamtego
rodzinne szczęście i cieszyńskie niebo
dobrze że człowiek nigdy nie wie
co go czeka

 

CIESZYŃSKA
Przekład: Antoni Muracki

Gdybym się urodził przed stu laty
w moim grodzie
U Lariszów dla mej lubej rwałbym kwiaty
w ich ogrodzie.
Moja żona byłaby starsza córką szewca
Kamińskiego, co wcześniej we Lwowie by mieszkał.
Kochałbym ją i pieścił
chyba lat dwieście.

Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu,
w kamienicy Żyda Kohna,
najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą
byłaby ona.
Mówiąc – mieszałaby czeski i polski,
szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski.
Raz na sto lat cud by się dokonał,
cud się dokonał.

Gdybym sto lat temu się narodził
byłby ze mnie introligator
U Prochazki bym robił po dwanaście godzin
i siedem złotych brałbym za to
Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię,
w zdrowiu żył przez trzydzieści kilka lat na tym świecie
I całe długie życie przed sobą,
całe piękne dwudzieste stulecie

Gdybym się urodził przed stu laty
i z tobą spotkał
U Lariszów w ich ogrodzie rwałbym kwiaty
dla ciebie, słodka.
Tramwaj by jeździł pod górę za rzekę,
słońce by wznosiło szlabanu powiekę
A z okien snułby się zapach
świątecznych potraw.

Wiatr wieczorami niósłby po mieście
pieśni grane w dawnych wiekach.
Byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć,
za domem by szumiała rzeka.
Widzę tam dzisiaj nas – idących brzegiem,
mnie, żonę, dzieci pod cieszyńskim niebem.
Może i dobrze, że człowiek nie wie,
co go czeka.

 

CIESZYŃSKA
Przekład: Jerzy Marek

Gdybym w tym mieście mógł się urodzić
przed stu laty
w pana Larischa pięknym ogrodzie
zrywałbym kwiaty

Dla mojej narzeczonej córki szewca
Kamińskiego co we Lwowie mieszka
kochałbym ją i pieścił
chyba lat dwieście

Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu
w domu u Żyda Kohna
największym pośród cieszyńskich skarbów
byłaby ona

Znałaby polski i trochę czeski
pár slov nemecky a smála by se hezky
niech raz na sto lat cud się dokona
cud się dokona

Gdybym urodził się przed stu laty
u Prochazki znalazłbym fach
księgi oprawiać mógłbym i wypłaty
oczekiwać w ustalonych dniach

Miałbym trzydzieści lat troje dzieci
zdrowie i żonę najpiękniejszą w świecie
całe długie życie przed sobą
całe piękne dwudzieste stulecie

Gdybym w tym mieście mógł się urodzić
przed stu laty
w pana Larischa pięknym ogrodzie
rwałbym ci kwiaty

Tramwaj przez rzekę jeździłby, w końcu
dałby się szlaban podnosić słońcu
a z okien pachniałby
świąteczny obiad

Wieczór zagrałby Pod Mojżeszem
starą pieśń o dawnych wiekach
byłoby lato tysiąc dziewięćset dziesięć
a za domem senna rzeka

Widzę nas wszystkich szczęśliwych: siebie
żonę i dzieci pod cieszyńskim niebem
dobrze że człowiek nigdy nie wie
co go czeka

THE SONG OF TĚŠÍN
Translation: Ivana Noble

If I had been born a hundred years ago
In this town
I would have picked flowers for my bride
In Larisch’s garden.
She’d have been a shoe-maker’s daughter
From Kaminski’s house, somewhere in Lviv
(a sentence in Polish)
I’d’ve loved her and
At least for two hundred years

We’d’ve lived in Sachsenberg
At the Jew Kohn’s house.
Of all the jewels in Tìšín
She’d be the prettiest one.
Speaking Polish and a bit of Czech,
A couple of words in German, she’d smile nicely.
Once a century a miracle happens,
A miracle happens.

If I had been born a hundred years ago
I would have been a book binder.
I’d’ve worked at Prochazka’s from five to five
And got 5 guineas for it.
I’d’ve had a beautiful wife and three kids
Good health. I’d be round thirty
With a long life ahead,
A long beautiful twentieth century

If I had been born a hundred years ago
In a different time
At Larisch’s garden I’d pick flowers
For you, my love.
A tram would go up the hill across the river
And the sun would be raising the border barrier
And the nice smell of Sunday lunch
Would pour out of the windows

In the evening, an ancient melody
Would be heard from Moshe.
It’d be summer nineteen hundred and ten
And a river beside the house.
I can see it like today, a happy me,
Wife, children, and the sky of Tìšín.
It’s just good that you don’t know
What lies ahead.

 

THE TESCHEN SONG
Translation: Magdalena and Irena French

If I was born a century ago
Here in this town
Flowers of the Larisches’ garden I’d bestow
Upon my dearest one

A shoemaker’s daughter, she would be my bride
Lvovian house of the Kamińskis’ pride
For two hundred years or more
My love would grow

Living in a Jewish house in Sachsenberg
Owned by the Kohns
The beauty of my Teschen wife
Would glow like precious stones

She’d speak Polish, German and a bit of Czech
Charming with her smile, never holding back
Once every hundred years miracles happen
Miracles happen

If I was born a century ago
At the Prochaska’s printing house
I’d be binding books from four to four
Getting seven guldens I’d never grouse

Three children, me and my dearest wife
In my thirties the whole world open wide
With the wonderful twentieth century
Awaiting me

If I was born a century ago
In a different time
Flowers in the Larisches’ garden I’d collect
For the love of mine

The tram would drive down, go across the river
Over the bridge, where the setting sun quivers
The smell of Sunday dinner all around
Life’s safe and sound

Evenings of old-fashioned music
Played by Jewish men
And the river flowing nearby
In the summer of nineteen and ten

I know we’d be happy living here
Under the Teschen sky that we hold so dear
Maybe it’s lucky you’ll never get to know
What awaits you

DI TEŠÍN
Tradotto da Atyka

Se fossi nato cento anni fa
In questa città
Nell giardino della famiglia Larisch raccoglierei dei fiori
Per la mia sposa
La mia sposa sarebbe la figlia del calzolaio
Della casa di Kaminski, da qualche parte a Lvov
Amerei ed anche canterei
Forse per duecento anni

Vivremo nel quartiere Sachsenberg
Nella casa dell‘ebreo Kohn
Il piú bello dei goielli di Tešín sarebbe lei
Parlarebbe polacco e un po‘ di ceco
Un paio di parole in tedesco e riderebbe contenta.
Una volta ogni cento anni si celebra un miracolo
Si celebra un miracolo.

Se fossi nato cento anni fa
Farei il rilegatore
Lavorarei dai Prohazka dalle cinque alle cinque
E guagnarei sette fiorini
Avrei una bella moglie e tre bambini
Sarei sano e avrei intorno ai trenta anni
Avrei tutta la vita davanti di me
Tutto il bel ventesimo sedilo

Se fossi nato cento anni fa
In un tempo diverso
Nel giardino della famiglia Larisch raccoglierei dei fiori
per te, amore mio.
Il tram attraverserebbe il ponte sul fiume
Il sole alzerebbe la barriera sulla frontiera
E dalle finestre si sentirebbe l’odore
del pranzo festivo

Per la sera si suonerà nella casa di Mojzes
una melodia antica
sarebbe l‘estate del millenovecentodieci
tra le case scorrerebbe il fiume.
Vedo questa felicità come davanti ai miei occhi
La moglie ed i bambini ed il cielo di Tešín
Meglio che la gente non sappia mai
quello che gli aspetta.

DE LA CIUDAD DE TESIN
Traducción: Tereza Halasová

Si hubiera nacido hace 100 años
en esta ciudad
en el jardín de los Larisch cogería flores
para mi novia.

Mi novia sería la hija del zapatero
de la casa de los Kamińskich, por allí, de Lvov,
la amaría y la mimaría
unos doscientos años.

Viviríamos en Sachsenberg
en la casa del judío Kohn.
La joya más bella de Tesin
sería ella.

Hablaría polaco y un poco checo,
un par de palabras en alemán y reiría bello.
Una vez cada cien años sucede un milagro,
sucede un milagro.

Si hubiera nacido hace cien años
sería encuadernador de libros,
trabajaría de cinco a cinco donde Procházka
y siete zlotych cobraría.

Tendría una mujer bella y tres hijos,
tendría alrededor de treinta años y sería sano.
Toda una vida delante,
todo el precioso siglo XX.

Si hubiera nacido hace cien años
en otra época,
en el jardín de los Larisch cogería flores
mi amor, para ti.

El tranvía subiría cruzando el río,
el sol levantaría la barrera de la frontera
y de las ventanas saldrían aromas
de comida de fiesta.

Por la tarde sonaría de la case de Mojzese
una antigua melodía,
sería el verano del mil novecientos diez,
por detrás de la casa correría el río.

Lo veo como si fuera ahora, yo feliz,
mi mujer, los niños y el cielo de Tesín.
Afortunadamente el hombre nunca sabe
qué le espera.

ТЕШИНСКАЯ
перевод Андрея Анпиловa

Кабы век назад родиться в этом
Тихом месте,
Воровать цветы ночами летом
В дар невесте.
Пани – дочь сапожника хромого,
Родом из Каминских, что из Львова,
Kochalbym ja i piescil
Chyba lat dwiescie.

Жить бы на горе на Саксенберге
В доме у раввина.
До утра б звенели бусы, серьги,
Взлетала б перина.
Научил бы скоро мове чешской,
Колокольный звон за занавеской
Будил бы старинно.
Родили бы сына.

Ты жила бы в холе, пани, в ласке.
Сам я был – молодчик.
Был бы я у старого Прохазки
Славный переплетчик.
Тридцати годов, жена и дети.
Что желать? Здоров, покой на свете.

Впереди грядет вся жизнь, как в сказке,
Двадцатое столетье.
Кабы век назад родиться, други,
В оно время.
Дважды в день цветы дарить супруге,
Сеять семя.
Ковыляй, трамвайчик, к нам на горку,
Нет границ и нет границ восторгу.
И горячей пахнет хлебной коркой
Воскресенье.

Вечерами б пел соседский Додик
Песнь Сиона.
Тыща девятьсот десятый годик.
Катит сонно.
Сердце, знать, от счастья чуть робеет,
Небо над Тешином голубеет.
Знать, что будет завтра, слава Богу –
Человек не умеет.

TJEŠINSKA
Prijevod: Mato Pejić

Da sam se rodio pred stoljeće
Na ovom mjestu
U vrtu kod Larischovih brao bih cvijeće
Za svoju nevjestu

Nevjesta bi bila iz postolarske kuće
Od Kaminskih iz Lvova porijeklo vuče
kochał bym ją i pieśćił
chyba lat dwieśćie

A živjeli bismo ja i moja draga
U domu kod židova Kohna
Najveće od svih tješinskih blaga
Bila bi ona

Pričala bi poljski, češki tu i tamo
Koju riječ njemački, smijala se samo
Jednom zazvone čarobna zvona
Čarobna zvona

Da sam se rodio pred stoljeće
Kod Prohazke bih vezao knjige
Radio bih sve dok sunce nebom kreće
Sedam zlatnih blažilo bi brige

Imao bih troje djece, ženu dobro kao lijek
Zdravlje bi me služilo i imao bih trideset tek
Cijeli dugi život pred sobom
Cijeli krasni dvadeseti vijek

Da sam se rodio pred stoljeće
Onako radi probe
U vrtu kod Larischovih brao bih cvijeće
Pune ruke obje

Tramvaj bi vozio preko rijeke nagore
Sunce bi dizalo granične zastore
A s prozora bi vonjao
Nedjeljni objed

Uvečer bi dopirala puna sjete
Melodija starovjeka
Bilo bi ljeto devetsto desete
Za kućom bi tekla rijeka

I vidim kao sad sretnoga sebe,
Tješinsko nebo, djecu i tebe
Sreća da čovjek nikad ne zna
Što ga čeka

Z pořadu polské Televizja Wroclaw – Jaromir Nohavica i Kapela z roku 1997.

Zdroj: archiv Jaromíra Nohavici
© Jaromír Nohavica, 2013